niedziela, 31 stycznia 2016

16. (ujeżdżenie) Angelique Trouble

Ruska


Lilia stwierdziła, że dzisiaj jeszcze przydałoby się wziąć Angie na mały trening ujeżdżeniowy. Jutro kucyk miał już dostać wolne. Obydwie wkroczyłyśmy do stajni w okolicach godziny dziesiątej i od razu skierowałyśmy się do siodlarni, żeby zabrać potrzebny sprzęt. Szybko uporałyśmy się z tym i po chwili maszerowałyśmy już do boksu, w którym Angelique wcinała sobie siano. 
Kiedy nas zobaczyła, nie była zbyt zadowolona, ale nic nie powiedziała. 
Zajęłam się czyszczeniem kopyt, podczas gdy Lil machała szczotkami po zimowej sierści klaczy, gdzie zebrało się sporo kurzu. W końcu jednak uporałyśmy się z tym i prędko założyłyśmy cały przyniesiony ekwipunek. Gdy Angie była już zupełnie gotowa do jazdy, wyprowadziłyśmy ją z boksu i niespiesznym krokiem ruszyłyśmy w stronę hali. 
Stępowała tam Lucy z Friday na grzbiecie.
- Ja już wychodzę, nie martwcie się – powiedziała do nas z przyjaznym uśmiechem i faktycznie, prawie od razy zeskoczyła na ziemie i wyprowadziła Lusię do stajni.
- Mogłabyś zrobić parę zdjęć? - zagadnęła Lilia, kiedy podciągała popręg. Stałam wtedy obok i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
- No jasne, ale to będzie telefonowa jakość…
- Nie szkodzi. Dobra, to ja wsiadam.
Sprawnie wskoczyła w siodło i ruszyła żwawym stępem. Angelique nie miała nic przeciwko i chętnie przebierała nogami, chociaż głowę trzymała wysoko i jeszcze przez chwilkę próbowała wyczuć na ile może sobie dziś pozwolić. Lilia szybko pokazała jej granice. 
Swoim zwyczajem – od razu zaczęły pracę. Pojawiły się pierwsze wolty, ale nie byle jakie, tylko takie ogromne, na pół hali. Były także przekątne i serpentyny o maksymalnie trzech brzuszkach. Lilia nie chciała od razu wprowadzać niewiadomo czego, każde ćwiczenie było przemyślane, a ich kolejność dobrze zaplanowana. Trzeba też przyznać, że Angie była przy tym bardzo posłuszna i kontaktowa. Zaczynała się pomału ganaszować, nie zwalniała bez wyraźnego polecenia i tak samo nie przyspieszała, jeśli nie wymagała tego amazonka. Widać było, że chociaż nie przepadała nigdy za ujeżdżeniem, to potrafi się skoncentrować i zaangażować jeśli pracuje z odpowiednią osobą. 
Rozgrzewka w stępie zaczynała przybierać nowy wygląd – zaczęły występować zatrzymania, gdzie czasami Lilia wymagała także cofnięcia się o kilka kroków. Co jakiś czas wybierały jednak uskutecznianie zwrotów. Zdecydowanie ładniej wychodziły im zwroty na zadzie, dlatego częściej wykonywały te na przodzie – by w końcu osiągnąć lepsze wyniki. Wolty zaczęły robić się mniejsze, tak samo jak brzuszki serpentyn. Klaczka zaczęła się fanie uelastyczniać i ciasne zakręty nie sprawiały jej problemu – świetnie poruszała się po wyznaczonej ścieżce, wyginając całe ciało jak należy. 
Po kolejnych kilku minutach ćwiczeń przyszedł czas na zakłusowanie. Przejście było raczej ładne, choć mogłoby być lepsze. Ale najważniejsze, że klacz nie wypadła z rytmu, ani specjalnie się tym nie pobudziła. Nie w głowie jej były psoty. Szła żwawo, dostosowując się do woli amazonki, która i przy tym chodzie od razu przeszła do ćwiczeń. I znowu były to wolty, półwolty i serpentyny w sporej ilości. To przynosiło rezultaty, bo klacz prezentowała się już niemal idealnie. Była rozluźniona, pracowała całym ciałem, zaangażowała zad i pięknie wygięła szyję. 
Chwilę poświęciły też na ćwiczenie płynności przejść. Angie najgorzej wychodziło ruszenie do kłusa ze stój lub na odwrót – zatrzymanie z kłusa. W końcu jednak zaczęły pojawiać się efekty i nawet to wychodziło lepiej niż na początku treningu. 
Przez jakiś czas znowu wystąpiło trochę ćwiczeń na wyginanie się, a później wjechały na pierwszy ślad. Na długich ścianach wyciągały kłus jak tylko potrafiły, zaś na krótkich zbierały się, zwalniały. Po dwóch okrążeniach nastąpiła zmiana – to na długich poruszały się kłusem zebranych, a długie zarezerwowano dla kłusu pośredniego. Musiałam przyznać, że Angie potrafiła pięknie wyciągać kopyta i wyciągać się, podczas tego biegu. 
W końcu zagalopowały. Nie było to najpiękniejsze zagalopowanie świata, ale póki co wystarczyło, bo się trochę wyżyć. Jechały przy ścianie, pozwalając sobie na rozwinięcie prędkości. Lilia popuściła wtedy trochę wodzy, ale po jednym takim okrążeniu delikatnie je zebrała i ustawiła sobie konia, który płynnie przeszedł w galop zebrany i tak wjechały na łuk przez środek hali. Przez jakiś czas poruszały się na takim dużym kole, na połówce pomieszczenia. Lilia stwierdziła, że koń zachowuje się jak trzeba i postanowiła zmienić kierunek. W tym celu przy kolejnym okrążeniu skierowała ją na sam środeczek hali, gdzie wykonały naprawdę bardzo udaną lotną zmianę nogi i wjechały na drugie półkole. Wyglądało to w istocie jak narysowanie ogromnej ósemki. 
Angie równie ładnie pracowała w galopie na drugą nogę. Po chwili po raz kolejny wykonały wspomnianą ósemkę i po raz kolejny zachwyciły mnie swoją lotną. 
Wykonując przeróżne nieskomplikowane ćwiczenia, te same co wcześniej, wolty, półwolty, serpentyny i tak dalej, ćwiczyły przejścia we wszystkich chodach. Zagalopowanie ze stępa było porażką, ale za to ruszenie z kłusa i z kłusa zatrzymanie wyglądało już bardzo dobrze. Na którymś z kolei kole Lilia stopniowo zaczęła oddawać wodze, a klaczka żuła wędzidło. Innym razem wjechały w kłusie na linię środkową i chociaż myślałam, że znowu chcą się zatrzymać, to okazało się, że Lilia chce przećwiczyć ustępowanie od łydki. Angie była ustawiono prawidłowo, i otrzymała jasne sygnały, więc z łatwością zjeżdżała ku ścianie. Wyszło naprawdę dobrze, więc amazonka nie szczędziła pochwał i poklepywań. 
Jeszcze przez kilka minut ćwiczyły przeróżne figury z klasy L i P, a w końcu zwolniły do stępa. Lilia całkiem oddała klaczy wodze. Angie nie wahała się ani chwili i z głośnym westchnięciem wyciągnęła głowę aż do samej ziemi. Zrobiły dziś obydwie kawał dobrej roboty. Właściwie nie do końca dziś, to były efekty kilkumiesięcznej pracy tej pary. 
Po porządnym rozstępowaniu zeszłam na ziemie i kiedy tylko Lilia zsiadła, pokazałam jej zdjęcia, które w międzyczasie zrobiłam oraz krótkie filmiki. Wydawała się być zadowolona.
Odprowadziłyśmy Angelique do boksu,  była trochę spocona, więc roztarłyśmy ją słomą i założyłyśmy derkę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz