Genoshia & Ruska
Ultraviolence & Megan
Postanowiłyśmy z Meg wziąć nasze nowe klaczki na jakiś lekki trening ujeżdżeniowy, żeby po prostu troszkę je ruszyć. Zabrałyśmy się za to już wieczorem, kiedy temperatura nieco spadła i mogłyśmy zabrać koniska na maneż.
Dość szybko je wyczyściłyśmy, bo obydwie zawsze zachowywały się przy tym jak aniołki. Prawie tak samo poradziłyśmy sobie z siodłaniem. Generalnie klaczki były dość podekscytowane i zaczynały się niecierpliwić, więc pospieszyłyśmy się i już po kilku minutach wyprowadziłyśmy je przed stajnię, a potem w ręku zaprowadziłyśmy na plac.
Zamknęłam na nami furtkę, a później podciągnęłam popręg i wsiadłam. Megan wtedy siedziała już na Ultrze i ruszała stępem na ścieżkę przy płotku. Za chwilę zrobiłam to samo, jednak Genoshia i je poruszyłyśmy się w przeciwnym kierunku.
Już od początku miałyśmy nasze wierzchowce na kontakcie i zaznaczałyśmy swoją obecność lekkimi ruchami bioder i łydek, zachęcając je do nieco szybszego tempa. Z tym na szczęście nie było problemów, obydwie były chętne do pracy i same z siebie szły energicznie. Szybko przeszłyśmy zatem do prostych figur takich jak wolty, półwolty i serpentyny. Póki co były to elementy wykonywane na dużej powierzchni, ale z czasem trochę zacieśniałyśmy te koła i brzuszki, cały czas aktywnie maszerując. Nie było ociągania się, a jedynie skupienie i zaangażowanie z najdrobniejsze szczegóły. Co jakiś czas zatrzymywałyśmy się czy to na ścianie, czy na linii środkowej w „x”, żeby poćwiczyć reakcje koni na pomoce przy stawaniu nieruchomo. Obydwie klacze radziły sobie z tym świetnie. Wkrótce zakłusowałyśmy sobie, cały czas jeżdżąc w przeciwne do siebie kierunki. Klaczki chętnie przeszły do szybszego chodu, wystarczyły im delikatne sygnały. Nie musiałyśmy też specjalnie ich pilnować, bo same z siebie poruszały się dynamicznie. Ultra zaczęła się już nawet składać i pięknie rozluźniona stawiała długie kroki. Gennie była jeszcze trochę spięta, ale podczas wykonywania kolejnych serpentyn i wolt stopniowo czułam jak odpuszcza i się zaokrągla. Starałyśmy się cały czas coś robić: kończyłyśmy jedno ćwiczenie i w tym samym momencie rozpoczynałyśmy drugie. Klacze były dzięki temu maksymalnie skupione, bo wiedziały, że zaraz znowu otrzymają nowe wskazówki. Megan i Ultra nieco zwolniły po próbie kłusa pośredniego i zabrały się za nieco bardziej wymagające elementy takie jak ustępowanie od łydki. Ultrze wychodziło to perfekcyjnie. Nie myliła kroków i była w 100% skoncentrowana na amazonce i swojej pracy. Zakup jej był dobrym pomysłem, a Gonoshia szybko udowodniła mi, że wcale nie jest gorsza, kiedy same spróbowałyśmy ustępowania. Była bardzo młoda i jak na swój wiek umiała bardzo, bardzo dużo. Pamiętała co należy robić, kiedy otrzyma taki, a nie inny sygnał. Bardzo uważała na to, co robię, więc ja także musiałam się mocno skupić i wysyłać jej jasne i konkretne wskazówki. To był właściwie trening dla nas obu.
Ultra po przećwiczeniu trawersów i rewersów zagalopowała. Przejście wyglądało przepięknie, a sama klacz sprawiała wrażenie bardzo silnej i majestatycznej. Niczym rycerski koń. Poruszała się pewnie z większą gracją, ale wciąż po rycersku. Dostojna i nie bojącą się niczego. Genoshy wystarczył mocniejszy ruch biodrem, a za nim dociśnięcie łydki, żeby przejść do wyższego chodu. Klacz od razu ustaliła sobie fajne, szybkie tempo, nie tracąc przy tym dobrego ustawienia ciała. Poruszałyśmy się galopem zebranym, a co okrążenie trochę dodawałyśmy i wyciągałyśmy się w galopie pośrednim. Wykonałyśmy też dużą woltę, na której klacz pięknie się wygięła i rozluźniona galopowała niczym arabek. Lekko i dynamicznie. Ultra po przećwiczeniu lotnej zmiany nogi zmieniła kierunek, a później po okiem Megan ćwiczyła ciągi w galopie. Obserwowałam to jednym okiem, zachwycona umiejętnościami klaczy. Zachowywała swoimi chodami, sposobem poruszała się, reagowaniem na pomoce i swoim charakterem. Nie buntowała się, bo ujeżdżenie sprawiało jej przyjemność, ale widać było jaka jest pewna siebie i zdecydowana w tym co robi. Genoshia i ja po rozgalopowaniu w obie strony skupiłyśmy się na lotnych. Ten jeden raz między galopami nie spodobał mi się za bardzo… Na szczęście później Gennie pokazała, że potrafi. Nie męczyłam już jej tym dłużej i postanowiłam dać chwilę przerwy w kłusie. W tym czasie oglądałam ciągi w kłusie Ultry. Klacz stawiała nogi pewnie, nie myliła się i nie zwalniała tempa. Utrzymywała dobry rytm. Po pięknie wykonanym ćwiczeniu została pochwalona i zwolniły z Megan do stępa.
Później ćwiczyłam jeszcze z Gennie przejścia we wszystkich chodach. Najgorzej wychodziło jej zatrzymanie z kłusa, ale z każdym kolejnym razem radziła sobie coraz lepiej. Na pewno ruszenia do kłusa, czy przejścia stęp-galop wychodziły jej przepięknie i nawet Meg była pod wrażeniem.
Obydwie jeszcze trochę pobawiłyśmy się tempem, a na koniec już w stępie porobiłyśmy zwroty na zadzie i przodzie oraz cofania. Stępowałyśmy na luźniejszej wodzy przez niemal 10 minut planując które konie posłać na zawody do Far Horizons, a następnie zasiadłyśmy i odprowadziłyśmy koniki do stajni. Tam zdjęłyśmy sprzęt, który później odniosłyśmy do siodlarni, a później siedziałyśmy sobie trochę w boksach naszych kochanych, głaszcząc je w podzięce za bardzo udany trening.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz