niedziela, 9 października 2016

50. (ujeżdżenie) Baron Zemo, Virtual Reality


Detalli & Virtual Reality
Audrey & Baron Zemo

Na trening ujeżdżeniowy wybraliśmy się następnego dnia, około godziny 18. Baron już nawet mnie się stawiał podczas przygotowywania go do jazdy, a Rea jak zwykle była uroczym pieszczoszkiem. Założyłyśmy jej dziś z Det czaprak w motylki, natomiast Baronowi dostał się czarny komplet. 
Wyprowadziłyśmy konie na halę, gdzie trening kończyła Sky na Avonlea. Jednak klaczka zmyła się prawie od razu, Baron nieprzyjaźnie na nią łypał. Dziewczyny wsiadły, a ja włączyłam im radio. 
Leciała akurat skoczna muzyka, więc konie fajnie się poruszały, bardzo żwawo i bez popędzania. Nawet co jakiś czas próbowały zakłusowywać, ale amazonki skutecznie je przed tym powstrzymywały. Baron jak zwykle czynił swoje cyrki i cuda na kiju, chcąc pokazać, że on tu rządzi. Audrey za każdym razem udowadniała mu, ze jednak nie. Ale jego to wcale nie zniechęcało. Reality była o wiele grzeczniejsza. Po dwóch treningach z Detalli zdążyła już poznać jej metody i teraz dziewczyny świetnie się dogadywały. Co jakiś czas robiły sobie jakąś serpentynę czy woltkę, które to robiły się coraz ciaśniejsze. Obydwie pary próbowały wszystkiego co przyszło im do głowy, żeby się nie nudzić. Łącznie z zatrzymywaniem się by zrobić zwrot na przodzie lub zadzie, albo żeby się cofnąć. Baron nawet przestał się buntować, kiedy musiał skupić się na ćwiczeniach. Zakłusowanie było w porządku w przypadku Rei, która jednak nie była jeszcze dość rozluźniona by zrobić płynne przejście, natomiast Baron popisał się swoimi umiejętnościami i wykonał to rewelacyjnie. W samym kłusie już trochę marudził i napierał na wędzidło, ale półparada załatwiła sprawę. Poruszał się przepięknie! Bardzo dynamicznie i płynnie. Biegł w bardzo poprawnym ułożeniu, zbierając się i angażując zad. Reality także zaczęła się zbierać i wyglądać jak koń ujeżdżeniowy. Zrobiłam im nawet kilka zdjęć telefonem, z czego jedno detalkowe wysłałam do Blaze'a, żeby się nie martwił, bo jego słoneczko pilnie pracuje i nie ma czasu na romanse… nie odpisał. 
Galop, drodzy państwo! Reality dostała kopa energii i śmignęła przez pół hali zanim Det zorientowała się co jest grane i ją zwolniła do spokojnego patataja. Co dziwne – Baron zagalopował bez żadnych cyrków, za co został pochwalony. Ale on już się wczuł, był skupiony i bardzo zaangażowany w to co robi. Każdy z koni po kilku okrążeniach galopu i kontrgalopu przećwiczył jeszcze lotne zmiany i mogliśmy zwieńczyć trening jakimś wymyślonym programem.

VIRTUAL REALITY
Klacz była fajnie zaangażowana i czuła na sygnały amazonki. Kiedy wjechały na linię środkową, bez problemu zatrzymała się w „x”, równo stawiając nogi. Ruszyła kłusem, bez żadnego opóźnienia czy uprzedniego przejścia do stępa. Jej tempo było raczej odpowiednie, chociaż mogłoby być nieco szybsze. Widać było jaka jest uważna i dokładna, każdy rysunek wykonywała niemal idealnie. Podobało mi się to jak swobodnie czuje się podczas wykonywania chodów bocznych. Det zrobiła z nią ciąg w kłusie i wyszło im to znakomicie. Wtedy klaczka nawet nie potrzebowała popędzała, bo nakręcała samą siebie. W mniej skomplikowanych elementach jednak nudziła się na tyle, że gasła. Cały czas szła zebrana, przy czym wcale nie protestowała. Jej przejścia nie były jeszcze dość dopracowane, szczególnie te związane z kłusem, tylko to na początku udało im się świetnie, reszta już nie wyglądała tak dobrze. Przejścia stęp-galop-stęp były już trochę lepsze, chociaż te wyższy chód>>niższy chód jednak wypadałoby pod szlifować, bo daleko im było do ideału. Ciąg w galopie i łopatki wyglądy w wykonaniu tej pary bardzo dobrze, nawet więcej niż poprawnie. Po skończonym przejeździe zjechały z czworoboku.
Co poprawić: te przejścia… trzeba ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Poza tym wszystko wychodziło. 

BARON ZEMO
Był podekscytowany, ale w granicach rozsądku. Wjechał na linię środkową pięknym, aktywnym kłusem, a jego zatrzymanie wyglądało idealnie! Widać było, że lubi robić to co robi i nie widać było po nim jego charakterku. Pewnie nawet nie myślał o buntowaniu się, kiedy na otrzymane sygnały pięknie przeszedł do zebranego kłusa. Jego chody były perfekcyjne i byłam pewna, że bardzo niedługo konik przejdzie na wyższy poziom. Kiedy miał do zaprezentowania wyciągnięty kłus użył całej swojej energii by wyciągać do przodu nogi i żeby w ogóle się wyciągać i biegł tym kłusem wyciągniętym jakby od tego zależało jego życie – tak właściwie wyglądała każda figura w jego wykonaniu. Ciągi zarówno w kłusie jak i w galopie wyglądały tak perfekcyjnie, że zostałam wbita w fotel i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Był stworzony do ujeżdżenia i najwyraźniej bardzo kochał tę dyscyplinę. Poruszał się z niebywałą gracją, a jego pewność siebie sprawiała, że każdy jego ruch i czyn wyglądały trzy razy lepiej niż normalnie. Z piruetem w galopie poradził sobie jak zawodowiec. Wiedział co robić, doskonale odebrał sygnały. Zdawał się czytać Audrey w myślach. Wyglądali na idealnie zgranych, chociaż wcześniej zawsze toczyli boje. Był też bardzo dokładny – pilnował się, a na wskazówki od amazonki nie reagował jak zawsze ze złością, a przyjmował je i poprawiał się. Byłam zaskoczona, ale tak zupełnie, bardzo bardzo pozytywnie. Skończyli przejazd, a ja zaczęłam im bić brawo.
Co poprawić: nic, jest idealny w ujeżdżeniu.

Konie po chwili przerwy w kłusie na luźnej wodzy przećwiczyły jeszcze lotne co trzy takty, a potem jeszcze trochę potruchtali w trawersach i rewersach. Baron jeszcze trochę poćwiczyć zwroty w stępie, podczas gdy Reality pochłonięta była przejściami stój-kłus-stój. Później już tylko swobodny stęp. Koniska trochę się zmęczyły, były lekko spocone, więc kiedy już je odprowadziliśmy do boksów i rozebraliśmy, czapraki poszły się suszyć na płot. Rumaki dostały też po marchewce, a Baronowi dorzuciliśmy jeszcze dwa jabłka, ale cii...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz