poniedziałek, 10 października 2016

52. (ujeżdżenie) Avonlea, The Mentalist

Ruska & The Mentalist
Detalli & Avonlea

Następnego dnia rano stwierdziłyśmy, że po skokach koniska trzeba jednak ruszyć, a że marudziłam cały wieczór, że mojemu kropkowi potrzeba więcej pracy ujeżdżeniowej to właśnie na taki trening przystałyśmy. Z wyczyszczeniem koni był mały problem, bo obydwa wyglądały jak chodzące nieszczęścia, no ale po 10 minutach w końcu się z nimi uporałyśmy. Założyłyśmy sprzęt i udałyśmy się na halę, bo jednak na dworze było dziś zbyt gorąco. 
Mentalist miał dzisiaj w sobie tyle samo energii co Avonlea, czyli zero. Obydwa konie drzemały kiedy tylko miały okazję np. przy postoju na wydłużanie puślisk. Ciężko było nam je zmotywować do jakiejś pracy, bo ciągle popędzanie zaczęło nas już męczyć. Trochę pomogło włączenie żwawej muzyki w radiu, ale i tak przez cały stęp wlokły się niemiłosiernie. A próbowałyśmy wszelakich ćwiczeń na rozciąganie i wydłużanie kroku, co tylko przyszło nam do głowy. Taka walka trwała dość długo, a samo zachęcenie koni do zakłusowania też nie było proste. Z Mentalistą jeszcze jako tako mi poszło, chociaż już i tak byłam trochę na niego wkurzona. Natomiast Avi leciała sobie w kulka na całej linii, ale Det zachowywała cierpliwość. W końcu jej próby i niezliczona ilość ćwiczeń, mających wpłynąć na nastrój klaczy przyniosły efekty. Kłusowałyśmy więc na naszych wierzchowcach po całej wielkiej hali. Często zmieniałyśmy tempo, ale nawet to najwolniejsze w naszym wykonaniu było całkiem żwawe. Dzięki temu konie szybko się obudziły i zaczęły aktywnie uczestniczyć w treningu. Mój ogr zaczął się nawet ładnie ganaszować, a po minucie wypracowałam zaangażowanie zadu i już ogóle szedł jak w zegareczku. Avonlea także dawała pokaz swoich umiejętności – w kłusie wyglądała jak bajkowy kucyk, lekki i pełen gracji. Detalli potrafiła się z nią dogadać na naprawdę imponującym poziomie. Wykonywałyśmy obydwie dużo ćwiczeń i nie było chwili, żebyśmy nie były w trakcie jakiegoś zadania. Konie zrobiły się rozluźnione i no po prostu cudownie nam się jeździło na takich rumakach! Przeszłyśmy do galopu niemalże w tej samej chwili. U Avi klasycznie przejście zawierało lekkie bryknięcie, ale widocznie musiała się wyszaleć. Mentalista nie miał problemu z płynną zmianą chodu, a jego galop był miękki i spokojny. Nie próbował napierać na wędzidło i śmignąć dzidą przy najbliższej okazji. Z Avi było różnie, ale kiedy amazonka pozwoliła jej na taki szybszy galop, klaczka po jednym okrążeniu była już zupełnie kontaktował i stwierdziła, że „okej, dzięki, wystarczy mi”. 

AVONELA
Detalli objęła sobie za punkt honoru nauczenia jej lotnej zmiany nogi, co w gruncie rzeczy nie było prostym zadaniem. Klacz nie miała na początku bladego pojęcia o co tej babie chodzi. Ale moja kochana siorczyćka nie zamierzała się poddawać. Cierpliwie tłumaczyła, przekazując Avce jak najbardziej jasne i konkretne sygnały aż ta w końcu po wielu próbach wykonała śliczną lotną! Det prawie płakała ze szczęścia i porządnie wyklepała zadowoloną z siebie klacz. Wykonały ćwiczenie raz jeszcze – również dobrze. Później poszły trochę pobiegać w kłusie pośrednim by się rozluźnić i znowu przećwiczyły lotną kilka razy. Avi już załapała i była z siebie bardzo dumna. Następnie Det postanowiłam zabrać ją na czworobok. Wjechała na linię środkową kłusem i zatrzymała konia w X. Z zadowoleniem zaważyłam, że zatrzymanie wyglądało naprawdę bardzo ładnie. Ruszenie do kłusa także nie było złe. Poruszały się całkiem ładnie, klacz chętnie podchodziła do każdej figury. Głównie robiły wolty i przekątne. Stęp swobodny podobał się klaczy najbardziej. Tutaj głównie chodziło o wyćwiczenie płynnych przejść, z czym od czasu do czasu Avi miała problemy, ale tym razem radziła sobie świetnie. Detalli potrafiła pokazać ją od najlepszej strony i z czworoboku zeszły obydwie bardzo szczęśliwe. 
Co poprawić: utrwalenie lotnej zmiany nogi, przejścia z galopem

THE MENTALIST
Postanowiłam skupić się na ustępowaniu od łydki, które ogierkowi jeszcze nie wychodziło tak dobrze jakbym chciała. Nie do końca wiedział jeszcze o co chodzi, więc wykonując ćwiczenie starałam się mu dawać możliwie jak najjaśniejsze sygnały i wskazówki. Dość szybko przypomniał sobie co one oznaczają i z ręką na sercu przysięgam, ze się starał. Był skoncentrowany i próbował rozgryźć o co mi chodzi, nie rozpraszając się, gdy coś mu nie wychodziło. Już kilka minut później w końcu wyszło nam to zupełnie poprawnie, za co konik natychmiast został pochwalony. Później przećwiczyłam jeszcze lotne zmiany nogi na rysunku dużej ósemki. Przy okazji stwierdziłam, że Mentalist dawno nie był tak fajnie rozluźniony i elastyczny. Po kilku udanych próbach wjechaliśmy kłusem na czworobok, gdzie zatrzymaliśmy się w X. Niestety nie było to perfekcyjne, no ale okej, jedziemy dalej. Koń szedł na przód bez popędzania, ale i nie przyspieszał sam z siebie, co było cudowne. Trochę się zbierał i cały czas trwał w skupieniu. Byłam z niego naprawdę zadowolona, tym bardziej, że był bardzo wygodny i niósł miękko, więc kłus ćwiczebny nie był żadnym problemem, a wręcz przyjemnością. Kiedy przyszedł czas na kontrgalop musiałam go trochę szturchać łydkami, ale radził sobie świetnie i nie zmieniał nogi. Z przejściami były małe problemy, jeśli chodziło o zatrzymania i później ruszenia czymś szybszym niż stęp, ale no to już praca regularna, nie na jeden trening.
Co poprawić: zatrzymania z kłusa i zakłusowania/zagalopowywania ze stój-kłus-stój

Rozkłusowaliśmy jeszcze trochę nasze koniska, ale już na luźniejszych wodzach. Później stęp swobodny po całej hali, gdzie postanowiłyśmy sobie nieco ten czas urozmaicić jazdą tyłem, albo na leżąco – z głową na zadzie. Konie na szczęście były wyrozumiałe i żaden nagle nie zechciał się spłoszyć. Później na ziemie, koniska do boksu, a sprzęt do siodlarni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz