Audrey & Hulkbuster |
Valentine & Vratislava |
Zdecydowałyśmy się pozwolić Val i Vratislavie na uczestniczenie w treningu Hulka. Było to dość ryzykowne, ze względu na typy charakterów obu koni, ale no cóż, muszą się w końcu nauczyć nie torturować innych koni na placu. Wyczyściliśmy obydwa rumaki koło godziny dwunastej i ruszyliśmy na halę, bo tam była klimatyzacja i nie lał się z nas pot od samego stania w miejscu. Siodłanie szło opornie, bo rumaczki były wkurzone, że nie pozwalamy im lecieć na pastwisko, tylko bierzemy do roboty. Kiedy już zaprowadziłyśmy je na halę z lekka się ogarnęły, ale za to zaczęły bardziej zwracać uwagę na siebie. Hulk zainteresował się koleżanką i to nawet nie morderczo, ale raczej towarzysko. Val czym prędzej zabrała Vratkę na drugi koniec hali co by dzieci wkrótce nie było, i tam na nią wsiadła. Klacz zachowywała się w miarę grzecznie jak na siebie, za to Hulkbuster od początku dawał Audrey w kość. Mocno się buntował i nie pozwalał jej na siebie wsiąść. Udało się dopiero po kilku minutach, ale ten od razu stanął dęba i prawie zrzucił z siebie amazonkę. Ta jednak tylko się wkurzyła i dała mu próbkę swoich możliwości w akcji pod tytułem „jestem większą zadziorą niż ty”, co podziałało na wyobraźnię ogiera. Wolał się uspokoić i nie prowokować amazonki. Przynajmniej na razie. Ruszyli bardzo żwawym stępem, takim samym z resztą poruszała się już Vrati. Miała dziś dobry dzień, bo wcale się jeszcze nie buntowała, a ładnie szła do przodu i słuchała się Valentine. Obydwa konie robiły jakieś woltki i serpentyny oraz slalomy dookoła przeszkód. Niedługo później, kiedy Hulk też już był grzeczny, obydwa konie ruszyły kłusem.
Hulkbuster zachował przy tym dystans do swoich humorków i reagował na pomoce, nie wyrywał się, nie schodził ze śladu… natomiast Vrati przypomniało się, że przecież ona to wcale nie jest takim potulnym konikiem. Przy każdej mocniejszej łydce albo się zatrzymywała, gwałtownie odsuwając się na bok, albo strzelała bryki. Val chwilę musiała z nią popracować, żeby wyrobić u niej reakcje na pomoce. Nie wiedziałyśmy o co jej chodzi, ale na szczęście szybko się zrehabilitowała i szła już ładnie. Obydwa koniki porządnie się rozkłusowały, a że w międzyczasie rozłożyłam drążki, to miały okazję porozciągać się też na nich. Później troszkę je podniosłam, więc i one musiały bardziej się starać i wyżej te kopyta podnosić. Jakoś niebawem na hali pojawił się Aiden i go już tam zatrzymałam do pomocy przy podnoszeniu poprzeczek. Póki co były ustawione na jakieś 100 cm, ale na dwóch przeszkodach obniżyliśmy je do 50, żeby mogły konie skoczyć z kłusa. Tak też zrobiły. Hulk bardzo napalał się na te przeszkody i rwał się na nie, jakby od tego zależały losy świata. Vratka była spokojniejsza, dzięki czemu także lepiej się skupiała i w rezultacie jej skoki były dokładniejsze. Zatrzymanie Hulka w kłusie aż do wybicia graniczyło z cudem, ale Audrey nie udało się to tylko raz. W końcu obydwa konie zagalopowały. Vratislava się obudziła, jak poleciała przed siebie, to Valentine prawie zmiotło z siodła, ale dziewczyna tylko zaczęła się śmiać i pozwoliła się klaczy wyszaleć. Hulk wtedy zjechał na środek i galopował powoli w kole. Znaczy najpierw też przebierał nóżkami jak nakręcony, ale odkrył, że nie może wtedy utrzymać równowagi i jeśli nie zwolni to zaliczy spektakularny upadek. To go pięknie otrzeźwiło i pozwolił się nawet trochę złożyć, angażował pięknie zad i generalnie koń szedł jak w zegareczku. Mydlana bańka pękła z hukiem, kiedy Vrati zjechała na środek, oddając ścianę Hulkowi. Ten oczywiście przeszedł w tryb „Aaaa!! Do boju!!!1!” i puścił się dzidą nie do zatrzymania. Ale Audrey go zatrzymała, co prawda dopiero po trzech okrążeniach ale jednak. Trochę go tam szturchnęła i jeszcze poprawiła, ale podziałało na tego ogiera. Vrati najechała na stacjonatę z galopu, którą skoczyła bardzo ładnie, płynnie i spokojnie. Była może trochę zawstydzona zachowaniem kolegi i nie chciała dokładać swojego, więc zachowywała się niemalże jak aniołek. Później najechały sobie dziewczyny na okserek i poszło im tak samo dobrze. Co prawda klaczka mogłaby się mocniej wybijać, bo tymi kopytkami za chwilę by zawadziła, no tak to super. Audrey wymęczyła Hulka na galopie po całości i kiedy ten się już ogarnął to zwolniła nieco i najechała na oksera. Jednakże ogier zapomniał, że się zmęczyć i odżył na nowo podczas najazdu. Odbił się aż huknęło z echem i poszyboooował nad przeszkodą, wybijając się dwa metry przed przeszkodą i lądując dwa metry za nią. Następnie skierowali się na doublebarre'a, przy którym zdołał się już zachować lepiej i pozwolił amazonce prowadził, Tym razem wyglądało to ładniej, nie tak chaotycznie. Od razu wykonali dość ostry zakręt i zaatakowali szereg złożony z trzech stacjonat. Czyli coś co Hulki lubią najbardziej. Troszkę za mocno się nakręcił, ale Drey udało się go przytrzymać. W efekcie wszystkie trzy przeszkody pokonał szybko i dokładnie, pięknie baskilując i z odpowiednimi wyliczeniami co do wybić i lądowań.
Każdy z koni skoczył jeszcze po dwie przeszkody (na czysto), po czym dostały przerwę w kłusie, a ja i Aiden zabraliśmy się do podwyższania przeszkód. Teraz miały wysokość 130 cm. Hulk miał iść pierwszy bo trzeba było z niego zrzucić energię, żeby reszta treningu minęła miło, a nie w formie horroru. Najechał na doublebarre'a z tym swoim „lecę, już, teraz, natychmiast!”, a Drey widać mocno się wkurzała za te jego numery, ale puściła go dopiero dosłownie dwa kroki przed wybiciem, dzięki czemu skok był dobry, wysoki i naprawdę poprawny technicznie. Hulk strzelił baranka tuż po wylądowaniu, przez co prawie się wywrócił, bo czekał na niego ostry zakręt. Ale udało mu się utrzymać równowagę i zaraz musiał się przygotować do przeskoczenia stacjonaty. Na szczęście w porę się ogarnął i wybił się w odpowiednim miejscu z odpowiednią siłą. Tak samo poradził sobie z okserem, który czekał na niego kilkanaście metrów dalej. Zdołał trochę ochłonąć, więc do szeregu dotarł już jako skoncentrowany w 100% koń. Jak to on, pokonał wszystkie trzy stacjonaty błyskawicznie i na czysto. Nawet nie puknął. Miał jeszcze jakiś 10 cm. Zapas nad każdą z nich. Następnie chwila galopu dla rozluźnienia i zaatakował tripplebarre'a. Nadal był skupiony i nawet nie szarżował, więc przeszkodę pokonał fantastycznie. Wybił się mocno, a później przefrunął nad belkami w pięknym stylu, wyciągając przed siebie głowę i podkurczając kopyta. Pozostałe dwie przeszkody poszły mu równie dobrze. Później zwolił do kłusa i zjechał gdzieś na koniec hali, by zrobić miejsce Vratislavie. Klacz zdołała się rozbudzić i z apetytem spoglądała na przeszkody. Kiedy zagalopowała zaczęła się lekko wyrywać, ale już przy pierwszym skoku się opanowała. Skoczyła ładnie, ale bez rewelacji przez wcześniejsze bunty. Zrozumiała swój błąd i zaraz po zakręcie, który swoją drogą ładnie wyjechała, była już nastawiona na współpracę a amazonką. Galopowała równym tempem i wybiła się przed stacjonatą w odpowiednim miejscu. Było to silne wybicie, dzięki czemu poszybowała wysoko, a przy tym świetnie technicznie. Tak samo dobrze jak Hulk. Wpadła w odpowiedni rytm, bo za chwilę tak samo pokonała oksera. Przed szeregiem lekko się zawahała, ale to nie było nic, czego nie załatwiłaby mocna łydka i zamknięcie dróg ucieczek pomocami. Co prawda potrzebowała stałego impulsu i podpowiedzi, ale poradziła sobie dobrze. Nie za szybko, ale bardzo dokładnie i bez żadnych zrzutek. Ta niestety przydarzyła się jej kiedy po chwili galopu najechała na tripple'a. Nieco za słabo odbiła się od ziemi, a w rezultacie nie dała rady przelecieć nad ostatnią belką, którą strąciła przednim kopytem. Potknęła się o spadający drążek i zupełnie się zdekoncentrowała, przez co następną przeszkodę – oksera, zaatakowała jakoś bardzo koślawo. Co prawda sam skok uratowała i nie wyłamała, ani nawet nie strąciła poprzeczki, ale nie wyglądało to dobrze. Na ostatniej stacjonacie było już znacznie lepiej.
Podwyższyliśmy dla niej niektóre przeszkody o 10 cm. Hulk skoczył dwie z nich, za każdym razem bardzo dobrze i z niewielkim zapasem. Był naprawdę dobrze przygotowany i z treningu na trening radził sobie coraz lepiej i bardziej profesjonalnie. Vrati była już nieco zmęczona, ale nie dawała za wygraną. Najechała na stacjonatę aktywniej niż wcześniej i włożyła w ten skok swoje serce. Efekty było widać, bo naprawdę wyglądało to pięknie. Miałam tylko nadzieję, że wytrwa do końca. Następna przeszkoda – pechowy tripplebarre, trochę ją chyba przerażała, ale nie dawała tego po sobie poznać tak łatwo. Zmusiła się by to skoczyć, a Val pomagał jej jak mogła i razem zrobiły wszystko co mogły. I udało im się! Wybicie bardzo mocne, z ogromną pasją i zaangażowaniem. Vrati pięknie się złożyła i baskilowała. Zadowolona pogalopowała dalej, prosto na kolejną stacjonatę, która poszła jej całkiem nieźle. Tak samo jak doublebarre i następnie okser. Przyszedł czas na szereg, który jednak był pewnego rodzaju wyzwaniem dla klaczy. Ale skupiona, motywowała przez amazonkę dała radę. Skakała płynnie i dokładnie. Nie było to co prawda w stylu Hulka, ale naprawdę fajnie. Na koniec został jej tylko okser, którego przeskoczyła jakby z ulgą, lekko i płynnie. Została pochwalona przez Valentine i nagrodzona brawami przez resztę. Mogła iść odpocząć, a na scenę wkroczyć miał zaraz Hulk. Podnieśliśmy tylko belki na 160 cm.
Ogier był tym faktem zachwycony i pomimo lekkiego zmęczenia bardzo energicznie ruszyła galopem na pierwszą przeszkodę. Udało mu się ją przeskoczyć na styk, centymetr niżej i zrzuciłby drąg… to nauczyło go z jaką siłą powinien się wybijać, dlatego przy drugiej przeszkodzie – tripple'u, poradził już sobie znakomicie. Znał już wysokość przeszkód i wiedział co należy robić. Był dość sterowny, reagował na sygnały od amazonki, co bardzo nas wszystkich cieszyło. Zaraz pomknął na drugą stacjonatę, którą także przeskoczył bez problemów. Dopiero przy doublebarre'rze lekko się zawahał, bo najazd nie był najdogodniejszy, ale udało mu się jakoś wykaraskać i skoczył, choć bardzo koślawo i musnął kopytem belkę. Z okserem poradził sobie już lepiej, a chwilę później stawał do walki z szeregiem, więc od razu się obudził i dał z siebie 100%. Mogłabym go obserwować podczas pokonywania szeregów przez wieczność. Starał się jak nad żadną inną przeszkodą. Na koniec najechał na oksera, którego skoczył również całkiem nieźle. Wybił się odrobinę za wcześnie, ale wyglądało to i tak dobrze. Hulk naprawdę poprawił się technicznie i teraz lata zawodowo baskilując i rozpłaszczając się w locie. Po wylądowaniu chwila luźnego galopu i już koniec ze skakaniem.
Obydwa konie miały długą chwilę kłusa, pokonały jeszcze po dwa razy cavaletti, a potem duuużo stępa. Kiedy były już zupełnie suche i rozluźnione odprowadziliśmy je do stajni za zasłużony odpoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz