Audrey & Hulkbuster |
Ilość zawodów organizowanych w najbliższym czasie nie powalała na kolana, ale trenować trzeba było. Hulk był obecnie w takiej sobie formie i należało coś z tym faktem zrobić. Pewnego popołudnia wybrałam się z Audrey do stajni, żeby dokonać szeregu przedsięwzięć.
Ogier stał w boksie i ani trochę nie ucieszył się na nasz widok. Stulił uszy i odwrócił się zadem, dosadne wyrażając swoja niechęć do wszelakich zajęć poza tymi mieszczącymi się w granicach pojęcia „popołudniowa laba”. Ale nie przejęłyśmy się tym zbytnio… Wyprowadziłyśmy go na korytarz i zapięłyśmy dwoma uwiązami tak, żeby nie mógł odwrócić głowy i nas ugryźć. Ja zaczęłam go już szczotkować, kiedy Drey zabrała ze skrzynki grzebień i zabrała się za przerywani grzywy, która zrobiła się już za długa na eleganckie koreczki. Później podcięła jeszcze ogon, a ja wyczyściłam kopyta. Kiedy wyglądał już porządnie, założyłyśmy sprzęt. Żel, podkładka, czaprak i siodło z napierśnikiem. Następnie ogłowi z wytokiem. No i oczywiście ochraniacze.
- To jedziemy na halę – stwierdziłam, oglądając Hulka z boku. Był gotowy.
- Jak się tak za niego wziąć… to całkiem ładny koń – odparła Audey. - Gdyby jeszcze nie był takim chamem.
- Zbyt wiele wymagasz…
- Może i tak – westchnęła, a później odczepiła konia od uwiązów i ruszyłyśmy na krytą, klimatyzowaną halę – kochaliśmy to miejsce całym sercem.
Audrey wsiadła sobie z ziemi, bo schodki gdzieś zniknęły. Znajdowały się tu już przeszkody, więc nie musiałyśmy nic nosić. Były ustawione na klasę L.
Hulk był BARDZO niezadowolony z obrotu sytuacji okazywał to nad wyraz energicznie. Strasznie się szarpał i nawet próbował stawać dęba. Widziałam, że Drey się wkurzyła i sprzedała mu kilka mocniejszych impulsów, na jego udawanie, że nie wie o czym się do niego mówi. Zachowywał się jakby miał jeźdźca na grzbiecie po raz pierwszy w życiu. Ale jak się okazało był to tylko bunt za przerwanie dnia leniucha i koń szybko przypomniał sobie kto na nim siedzi i jak należy się wtedy starać.
Po dziesięciu minutach walki odpuścił, co jak na niego jest rewelacyjnym wynikiem. Prychnął raz czy drugi i płynnie przeszedł w kłus, gdy Drey go to poprosiła. Położyłam im na ziemi pięć drągów, żeby mieli co robić. Trochę pracowali na woltach, żeby konik się rozluźnił, bo mimo wszystko wyglądał na spiętego i sztywnego. Drążki przejechali w dobrym tempie, ale z dwoma puknięciami. Drey musiała bardziej zmobilizować rumaka do podnoszenia nóg co udało się za kolejnym podejściem. Najeżdżał na dragi po łuku, dając sobie mało czasu na zakręt, ale pilnowali by ten zakręt jednak jakoś wyjechać. Później podwyższyłam co drugą końcówkę drągów o jakieś 15 cm, więc Hulk musiał jeszcze mocniej podnosić kopyta. Szybko się rozkręcił i już nie miał z tym problemu, przy okazji faktycznie fajnie się uelastycznił, wykonywał serpentyny i slalomy między przeszkodami ze zwinnością i gracją. Czasami tylko wyrywał wodze, albo się stawiał, ale raczej rzadziej niż częściej. Najechali sobie kłusem na malutkiego krzyżaczka. Koń trochę się napalił i ciężko było go utrzymać w tym chodzie,a le się udało. Wykonali woltę i najechał na niego od drugiej strony i także poszło dobrze. Bo co miałoby pójść źle na koniu chodzącym najwyższą klasę skoków… Zagalopowali sobie. Hulk dostał kopa i zaczął zasuwać tak, że prawie gubił nogi. Adurey pozwalała mu na to, dała mu odrobinę luźniejszą wodze, ale wciąż trzymała go na kontakcie. Kilka razy bryknął, ale musiał spuścić z siebie trochę pary, żeby później móc się ogarnąć. Kiedy już znowu był trochę bardziej spokojny Drey skróciła wodze, skróciła też sam galop, a koń nawet specjalnie nie protestował. Trochę pojeździli na kole, a później przeszli do przećwiczenia sobie lotnych zmian nogi – wtedy jeździli po śladzie duużej ósemki. Hulk radził sobie z tym dobrze i na sygnały reagował bezbłędnie Czasem tylko trochę wieszał się na wędzidle, ale półparada przypominała mu o manierach. I tak sobie chwilę galopowali, raz po raz wydłużając galop, koń wtedy ładnie się rozciągał i daleko wyrzucał przed siebie kopyta. W pewnym momencie zauważyłam, że najeżdżają na szereg gimnastyczny. Przeszkody były nieduże, za to dość ciasno rozstawione. To było ważne, by trzymać Hulka w zebranym galopie i liczyć kroki. Trzeba go było mocno pilnować, ale Drey miała to opanowane jak nikt inny. Stacjonata (90 cm)-krzyżak (80 cm), okser (100cm), stacjonata(90 cm), stacjonata(95cm) – tak prezentował się ten szereg. Niektóre przeszkody ustawiono na skok wyskok, inne miały między sobą miejsce na dwie foule lub jedną. Hulk skakał z mocą i jak mi się wydawało lekkim pobłażaniem. No bo co to nie on. Ale mimo Drey potrafiła sprawić by skupiał się nawet na tych małych przeszkodach, dzięki czemu poradził sobie świetnie. Wybijał się w odpowiednich momentach i z odpowiednią siłą, uważał na to ile ma miejsca i na co może sobie pozwolić, a także reagował na pomoce. Podobało mi się jego zachowanie, był naprawdę dobrym koniem.
Kiedy skończyli dali sobie całe okrążenie na luźny, trochę szybki galop na rozluźnienie, a później zmienili kierunek i najechali na szereg od drugiej strony. Audrey postawiła na dokładność. Wcale się nie spieszył, bo wiedziała, że na zawodach nie będzie z tym problemu, natomiast przejazdy Hulka były często bardzo chaotyczne i takie sobie technicznie. Pracowała nad prawidłowym najazdem, nad wyznaczeniem odpowiednich miejsc do wyskoku, nad ustawieniem konia.. tedy też podwyższyłam wszystkie pozostałe przeszkody do 130 cm, chociaż jedna stacjonata miała (125cm). Nawet nie robili sobie przerwy, bo Hulk miał w sobie jeszcze 95% energii, a jak zobaczył te poprawione przeszkody to na chwilę oszalał i znowu zaliczył lekki bunt, bo Drey nie chciała już teraz natychmiast lecieć na nie na łeb na szyję. Zabrała go na woltę, gdzie zwolnili i wyciszył galop, a potem myknęli szczęśliwi na oksera. Hulkbuster wybił się z taka siłą, że pierwszego lepszego jeźdźca zmiotłoby z siodła. Adrey jednak pewnie prawie wcale tego nie poczuła. Koń zaprezentował się fantastycznie – pięknie wyciągnął szyję, kierując łeb ku ziemi, podkurczył nogi i rozciągnął się na przeszkodą, jednak tylne nogi jeszcze pofrunęły na koniec do góry. Wylądowali, a Hulk od razu strzelił radosnego baranka. Drey poklepała go, ale nie zwalniała, pokierowała konia na tę mniejszą stacjonatę, którą skoczyli jeszcze bardziej bez problemowo. Tak jak już wspominałam -dzisiaj liczyła się dokładność i amazonka była maksymalnie skupiona na przekazaniu koniowi jasnych sygnałów dotyczących tego co ma robić, a on się do tego bardzo (co aż dziwne) grzecznie stosował. Dalej doublebarre, tutaj tak samo dobrze. Mocne wybicie i bardzo poprawny technicznie skok. Przypomniałam sobie początki pracy z tym koniem, wtedy jeździł jeszcze na nim Harry… nie było porównania. Ten koń poprawił się niesamowicie i teraz naprawdę mógł coś osiągnąć na parkurach, bo wtedy był to jeszcze nieoszlifowany diament, który mógł teoretycznie coś tam zdobyć. Najechali po łagodnym łuku na szereg, składający się z trzech stacjonat na skok wyskok. Koń strasznie się podekscytował, ale Drey zdołała utrzymać go w ryzach aż d wybicia. Zaraz po wylądowaniu znowu poderwała go w górę i zrobiła to za chwile ponownie. Hulk chyba nawet nie oddychał, wykonał zadanie błyskawicznie i w pełnej koncentracji. To wyglądało naprawdę niesamowicie. Później zwolnili w trakcie najazdu na oksera, ale Hulkowi zapaliły się w oczach iskierki. Przeszkodę skoczył z takim zapasem, że szok, a i technicznie wypadł rewelacyjnie. Audrey skoczyła z nim jeszcze jednego doublebarre'a, a później inny szereg – tutaj miał trzy foule miejsca między nimi. Naprawdę się spisywał, szedł bardzo energicznie, a gdy amazonka go hamował to trochę się wkurzał, ale jednak spełniał polecenie. Skakał z zacięciem i zaangażowaniem na bardzo wysokim poziomie.
Dali sobie po tym chwilę przerwy, a ja podwyższyłam wszystkie przeszkody do 155 cm. No były prawie takie jak ja… Ale Hulk tylko bardziej się rozkręcił. Kłusowali, a on patrzył na te przeszkody, prężył się dumnie, prychnął, niecierpliwie machał, głową… pobiegał sobie chwilę na luźniejszej wodzy, później Audrey lekko go zebrała zrobiła jeszcze ze dwie wolty, po czym zagalopowała. Po chwili szybszego galopu zwolniła i najechała w końcu, ku ogromnej radości konia, na oksera. Nie miał najmniejszego zamiaru wyłamywać, a wręcz przeciwnie – palił się by to skoczyć. Wybił się z zadziwiającą siłą i przeleeciał nad przeszkodą, praktycznie składając się, tak podkurczył kopyta i wyciągnął łebek. Dało mu to kopa, wiedział już, że te przeszkody to każda jedna prawdziwe wyzwanie. Trochę go ponosiło i amazonka miał drobne problemy z opanowaniem go, ale za każdym razem, gdy za mocno szalał robiła mu karną woltę i działało na jakiś czas. Próbował się rozpędzać, ale Drey odpuszczała mu dopiero na kilka kroków przed wybiciem. Koń naprawdę dawał z siebie wszystko i gołym okiem było widać jakiego ma ducha do tego sportu. Szeregi wyglądały najciekawiej, ale i wymagały bardzo dużo energii. Hulk powoli zaczynał się już męczyć, ale widać to było tylko na luźnych odcinkach trasy, po od wybicia, przez skok, do lądowania wcale nie było widać tej zmiany Robił to z takim samym wigorem jak na początku. W końcu ostatnia przeszkoda - doublebarre. Hulk bardzo, bardzo chciał, ale widocznie to już było trochę za dużo, bo zawadził przednim kopytem o najwyższą belkę, która spadła na ziemie. Koń wściekle prychnął, więc Drey poprowadziła go jeszcze na samotna stacjonatę o wysokość 125 cm, żeby Hulk mógł skończyć trening z dobrym humorem, a nie ze złością. Skoczył ją oczywiście bardzo ładnie i jego nastawieni błyskawicznie się zmieniło. Został wyklepany i wykonał jeszcze honorowe okrążenie galopem, po czym zwolnili do kłusa. W tym kłusie trochę sobie tam dreptali i nawet skoczyli jeszcze małego okserka i stacjonatkę dla rozluźnienia. Stępa na koniec też było sporo, bo Hulk zdołał się trochę spocić i czekałyśmy aż wyschnie. Później odprowadziłyśmy go do boksu, gdzie zdjęłyśmy sprzęt i dałyśmy mu po marchewce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz