Audrey & Hulkbuster |
Dziś znowu zabrałyśmy się za Hulka. Chłopak musiał koniecznie odzyskać formę! Koło dziewiątej rano weszłyśmy do stajni i od razu zajęłyśmy się przygotowywaniem konia do treningu. Tak jak ostatnio nie był tym zachwycony, ale miał lepszy humor i jako tako pozwolił na się wyczyścić, a później ubrać w sprzęt. Czaprak miał w kolorze wściekłej czerwieni.
Zdecydowałyśmy się iść na dwór, bo temperatura nie była aż tak makabryczna. Wyprowadziłyśmy więc Hulka przed stajnie, a następnie spacerkiem przeprowadziłyśmy go na plac. Był zaskoczony zmianą otoczenia i dzięki temu nawet się nie wyrywał. Zamknęłam za nimi furtkę i usiadłam na płocie. W tym czasie Audrey dociągnęła popręg, zwinnie unikając ugryzienia, po czym wskoczyła na grzbiet ogiera.
Ten od razu ruszył kłusem i nie chciał się zatrzymać, ale Drey szybko wytłumaczyła mu co myśli o takim zachowaniu i koń spotulniał. Szedł już grzecznie, ale żwawo i wydawało się, ze puściłby się galopem od najlżej przyłożonej łydki. Widziałam jak z początku mocno macha głową i próbuje wyrwać amazonce wodze, jednak ona zachowała się w stosunku do niego podobnie i koń stwierdził, że nie warto z nią zaczynać. Chodzili slalomami między rozstawionymi przeszkodami (na klasę P, wcześniej trenowała tu Sky z Angielique), od czasu do czasu robili też wolty, zatrzymania, a nawet cofania. Hulk miał z tym mały problem, nie natury technicznej, bo były to zwykłe bunty, ale po kilku próbach odpuścił. Widać było dużą poprawę w jego zachowaniu – kiedyś nie odpuściłby nawet po setnym podejściu. W pewnym momencie ruszyli kłusem, a dla mnie był to sygnał by zabrać się za rozstawienie drążków. Hulk oczywiście poruszał się bardzo dynamicznie i nie przepuścił żądnej próby ugryzienia mnie kiedy przejeżdżali w pobliżu, ale za każdym razem Drey ściągała go do siebie, nie pozwalając mu na wyciąganie szyi.
Sześć belek rozłożyłam na ziemi w odstępach około metra. Wróciłam na płotek, a Hulk skierowała na drążki swojego wierzchowca. Ten nie był specjalnie przekonany, ale zdołał pokonać przeszkodę bez puknięcia. Zaraz zmienili kierunek i przejechał przez nie jeszcze raz i tak samo dobrze, jak się okazało. Wtedy co druga belkę lekko uniosłam, podpierając końcówki specjalnymi plastikowymi stojaczkami. Hulk musiał wyżej podnosić swoje zacne kopytka, co nie wyszło mu za pierwszym razem i trochę się wkurzył, bo prawie się na tym zabił, ale za drugim razem, Drey serwowała mu mocniejsze sygnały, zachęcając do aktywniejszego ruchu nad belkami i dało to dobre rezultaty. W końcu skoczyli sobie z kłusa niewielką stacjonatkę, stojącą na uboczu, nie miała więcej niż 60 cm. Zachwycony koń podskoczył w górę niczym sarenka, pokonując ową przeszkodę w naprawdę dziwacznym stylu. No ale się udało i to z wielkim zapasem. Zaraz zagalopowali, ale konikowi za bardzo dobijało, więc Drey go wyhamowała, zrobiła woltę i poczyniła drugą próbę. Hulkbuster na szczęście odebrał tę lekcję poprawnie i zachowywał się miarę dobrze. Oczywiście chciał ciągle lecieć na złamanie karku, ale okazywał to już subtelniej. Audrey pozwalała mu na to na początku, ale później już skracała chód, powoli, ale i skutecznie. Koń z trudem to zaakceptował i skupił się na ćwiczeniu lotnych zmian nóg. Do tego wykorzystali belkę, którą położyłam im na środku. To nad nią miała następować zmiana, gdy poruszali się po takiej pijanej ósemce… Okej, w końcu przyszedł czas na prawdziwe skoki.
Popodnosiłam poprzeczki przy wszystkich przeszkodach do 110 cm. Hulk obserwował to kłusując między stojakami. Audrey płynnie wypchnęła go do galopu, gdy wróciłam na swoje bezpieczne miejsce. Nakierowała konia na pierwszą stacjonatę, przed którą nie za bardzo zdołała wyhamować strasznie podekscytowanego konia, przez co skok był zbyt płaski, ale nie strącono poprzeczki. Dalej już nie mógł sobie konik pozwolić na takie ekscesy i był pilnowany non stop, dzięki czemu okser przeskoczyli na sześć z plusem. Wybicie jak zwykle mocne i w dobrym miejscu, a sama faza lotu zachwycała. Zaraz po wylądowaniu czekał im ostry zakręt, a Hulk był jeszcze trochę spięty i myślałam, że się wywrócą, jednak na szczęście się wyratowali i pięknie skoczyli doublebarre'a. Koń bryknął i radośnie skierował się na szereg złożony z dwóch stacjonat. Szeregi ostatnio wychodziły mu naprawdę fajnie, bo zarówno szybko jak i dokładnie. Z pojedynczymi przeszkodami jeszcze miał jakieś tam techniczne problemy czasami. Było to widać przy kolejnej przeszkodzie w jego zachowaniu. W tej parze to Adurey musiała wszystko wyliczać i kierować bezwzględnie i w 100%, bo Hulk samodzielnie nie potrafiłby dobrze nawigować. Wybijałby się za późno lub za wcześnie. Byli świetnie dobrani.
Skoczyli jeszcze dwie przeszkody – stacjonatę i mur. Tak jak pierwsza poszła im rewelacyjnie, tak przy murze widziałam dość poważne zawahanie ze strony konia, jednak Audrey też to wyczuła i dała mu silny impuls, przy czym krzyknęła, żeby jechał dalej i to zadziałało. Skoczyli mocno koślawo, ale skoczyli i to bez zrzutki!
Chwila przerwy dla nich, dla mnie podnoszenie belek. Dość duża zmiana, bo do 145 cm. Ale co to dla Hulka…
Koń widząc co robię, nie potrafił stępować, tylko praktycznie kłusował w miejscu, gdy był wstrzymywany. W końcu Drey dała spokój i pozwoliła mu biegać szybkim kłusem dookoła. W końcu mogli ruszać galopem. Hulk jak wystrzelił to się za nim kurzyło… Pierwszego doublebarre'a zaatakował z taką zaciekłością, że gdybym była tą przeszkodą to uciekłabym ze strachu. Ale przeszkoda stała w miejscu i utrzymała na sobie wszystkie belki, bo w końcu do najbliższego im kopyta było dobre 10 cm. Okser poszedł prawie równie dobrze, chociaż zapas był mniejszy, za to technicznie wyszło fantastycznie. Konik wiedział już co robić, nauczył się jak poprawnie skakać. Kawałek galopu i stacjonata. No wybicie było trochę zbyt późne mimo starań i ledwo ledwo… może nawet słyszałam puknięcie, ale nic nie spadło. Koń trochę się tym rozproszył, ale udało mu się pozbierać przed szeregiem. Skoczył to jak zawsze genialnie, wybijając się i lądując w odpowiednich miejscach. Później skoczyli jeszcze trzy przeszkody i każda wyszła bardzo dobrze. Hulk zawsze ratował jakoś skok i nie wyłamywał. Wiedział co ma robić i słuchał się amazonki podczas przejazdu, chociaż w przerwach pozwalał sobie na więcej. Na koniec podwyższyłam im jeszcze szereg i oksera do 160 cm. Hulk mocno rozpędzał się przed tym okserem i Drey ledwo potrafiła go hamować, a w końcu kilka kroków przed wybiciem puściła go, może trochę za wcześnie, bo przy skoku zrzucił drugą belkę… Ale nie poddawali się i jechali na szereg. Drey pilnowała go tym razem uważniej i nie pozwalała mu na zbyt wczesne wybicie. Poradzili sobie świetnie. Skok wyskok – druga przeszkoda i to samo. Miał do tego dryg. Ale nie zatrzymali się, tylko zrobili zakręt i wrócili do oksera od drugiego najazdu (zdążyłam już podnieść belkę). Hulk był skupiony i słuchał amazonki. Tym razem posłuchał się jej i udało im się pokonać przeszkodę w pięknym stylu. Koń został pochwalony i zrobili jakieś dwa okrążenia luźnym galopem. Obydwoje już trochę zmęczeni, ale zadowoleni. Później rozkłusowanie i rozstępowanie. Hulk był trochę męczący, bo wiercił się i napierał na wędzidło, no ale można mu było to wybaczyć za udany trening. Kiedy był już suchutki i rozluźniony Audrey zeskoczyła na ziemie, poluzowała mu lekko popręg i obydwie odprowadziłyśmy go do stajni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz