Data: 7 sierpnia 2016
Godzina: 21:12
Rodzaj: szybkościowy
Rodzaj: szybkościowy
Uczestnicy:
Detalli & Avenue of Heroes
Harry & Faridya
Ruska & Niespokojna Muza
Natalie & Biscuit Revolution
Do wyboru mieliśmy dwie pory – godzinę piątą lub godzinę dwudziestą. Z wrodzonego lenistwa stwierdziliśmy, że lepiej ruszyć koniska wieczorem. Chociaż i tak było cieplej niż rano… ale nie aż tak żeby ugotować się na miękko.
No ale przejdźmy do konkretów! Konie jakieś pół godzinki przed treningiem zostały zaprowadzone do karuzeli, gdzie głównie stępowały, ale ostatnie dziesięć minut mogły pokłusować. W tym czasie uszykowaliśmy się do jazdy, bo tak to cały dzień zasuwaliśmy w krótkich portkach, bowiem temperatura dochodziła do 40 stopni…
Sprowadziliśmy sobie konie do stajni, chociaż Harry musiał zostać z Fari na zewnątrz, bo ta diablica nie da się wyczyścić w boksie… Cała reszta mogła pracować w klimatyzowanym pomieszczeniu. Koniska były grzeczne, a kiedy przynieśliśmy sprzęt zaczęły niecierpliwie przestępować z nogi na nogę przeczuwając co nadchodzi. Jednak bez problemu dały sobie założyć sprzęt.
Wyszliśmy przed stajnię, Fari też była gotowa. Założyliśmy więc kaski, a potem po kolei powsiadaliśmy na rumaki ze schodków. Mieliśmy jeszcze długie strzemiona.
Ruszyliśmy w zastępie – Faridya, Biscuit, Hero i na końcu Muza.
Konie szły bardzo żwawo, nie trzeba ich było wcale popędzać. Nawet Biscuit trzymał formę i nie próbował zwalniać. Kiedy powoli zaczęliśmy zbliżać się do toru zakłusowaliśmy. Było bardzo ciężko utrzymać Faridyę, Harry cały czas musiał się z nią męczyć. Muza szła jak w zegarku, podobnie jak Hero, który od razu zgrał się z Detalli, jakby mieli za sobą kawał dobrej historii.
Tor był pusty, ale zostawiono dla nas otwartą bramę, więc nie musieliśmy schodzić z koni. Tym kłusikiem wjechaliśmy sobie na tor i w takim samym zastępie jechaliśmy jakiś metr od barierki. Jedyną różnią było to, że między końmi były znacznie większe odstępy. Nie chcieliśmy by próbowały się gonić. Fari naturalnie bardzo się buntowała, szarpała i próbowała się zatrzymywać. Jeśli się jej udało – stawała dęba. Zgodnie stwierdziliśmy, żeby przeszli na koniec. Tym sposobem prowadził Biscuit, ale jego tempo pozostawiało sporo do życzenia. Zamienił się więc miejscami z Hero. Det zgrabnie wjechała na czoło i od razu trochę przyspieszyła. Harry krzyknął z tyłu żeby przeszła do wolnego kentru i pokonała tak pełne okrążenie. Hero grzecznie i płynnie przyspieszył do wyższego chodu, ale nawet nie śmiał wyrywać się do dzikiego pędu. Nadał nam odpowiednie tempo, nie za szybkie nie za wolne. Muza świetnie wpasowała się w ten rytm – pozostała także bardzo kontaktowa i słuchała moich wskazówek. Niosła bardzo lekko, a komfort jazdy był niesamowity. Biscuit nie za bardzo potrafił iść w linii prostej, cały czas biegł zygzakiem i chyba sam nie wiedział o co mu chodzi. Jednakże Nat cały czas starała się go odpowiednio ukierunkować i wpisać go w stałe tempo. Słyszałam, ze za mną Fari również pogodziła się z losem i biegnie poprawnym, równym krokiem. Wtedy też zapadła decyzja, że Harry wjedzie z nią z powrotem na prowadzenie, żeby łatwiej było mu przekazywać nam polecenia. Zwolniliśmy do kłusa, a gdy Faridya była już na czele – na nowo przyspieszyliśmy.
- Następne pół okrążenia jedziemy trochę szybciej, tylko bez ścigania! Potem przerwa i dopiero później szybkościówka.
Kiedy przejechaliśmy już obok znacznika, mówiącego, że pokonaliśmy pełne okrążenie – przyspieszyliśmy. Zaczęło się od Fari, później Hero, następnie Biscuit i Muza. Każdy po kolei, żeby nie powjeżdżać na siebie.
Konie od razu się ożywiły, nastawiły uszy i tylko wyczekiwały, aż będą mogły wyzwolić całą swoją energię. Niestety to jeszcze nie była na to pora. Jednak biorąc pod uwagę okoliczności zachowywały się naprawdę dobrze. Nawet Biscuit przestał się rozbijać po całej szerokości bieżni i pozostawał na jednym śladzie.
Jechaliśmy wyciągniętym kentrem przez mniej więcej 600 metrów. Wtedy rozproszyliśmy się, zwalniając do kłusa. Zawróciliśmy – wcześniej biegaliśmy na prawą stronę.
Kłusem jechaliśmy sobie jak chcieliśmy, podjechałam do Det, uważając żeby konie nie szły zbyt blisko siebie.
- I jak tam Hero?
- Grzeczny, naprawdę grzeczny. Ciekawa jestem jak będzie, gdy się rozpędzi.
- Jest starszy, więc pewnie na spokojnie nas powyprzedzasz, kochana.
Nie ukrywała uśmiechu, ale nie zdążyłyśmy nic więcej powiedzieć bo zawołał nas Harry. Zrównaliśmy się z nim wszyscy, z czego Fari nie była zadowolona i unosiła głowę jak wysoko tylko się dało. Za sto metrów mieliśmy na komendę zawrócić i ruszać galopem. Później 1000 metrów w trybie wyścigowym.
Konie już czuły co jest grane, napinały mięśnie, szły jakoś inaczej… I wtedy Harry gwizdnął, a my zarkęciliśmy.
Faridya wystrzeliła przed siebie jak oparzona, a zaraz za nią pogalopował Hero. Muza była zbyt sztywna na ładny zakręt, poza tym jej starty zawsze są wolne. Nawet Biscuitowi udało się ruszyć szybciej niż ona. Kiedy w końcu nabrała odpowiedniego tempa, Fari i Hero byli już kilka długości przed nami. Natomiast bardzo szybko zrównaliśmy się z Biscuitem, który biegł jakieś dwie długości za dwoma prowadzącymi. Oni nie zamierzali na razie pokazywac na co ich stać, po prostu nadawali nam szybssze tempo. Harry wiedział, że Muza nie jest wytrzymała, a Biscuit nie będzie w stanie ich dogonić, jeśli uzyskają odpowiednią przewagę. Uznałam, że lepiej będzie trzymać lekki dystans i oszczędzać siły. Jeśli zaatakowałabym już po 300 metrach, Muzie nie starczyłoby siły do końca. Faridya bawiła się świetnie, mając przy sobie godnego rywala. Biegła po wewnętrznej, podczas gdy Hero utrzymywał się jakieś dwa metry obok niej. Mógł sobie na to pozwolić, był starszy i silniejszy. W takim ustawieniu pokonaliśmy kolejne 400 metrów. Kiedy zostało jedynie trzysta zarówno Fari jak i Hero zaczęli przyspieszać. Nie sądziłam, że Muza da radę, ale zaryzykowałam. Zakrzyknęłam jakieś ”dalej!”, spięłam ją w łydkach i pchnęłam ją dłońmi w szyję. Od razu załapała o co chodzi i zaufała mi – przyspieszyła. I przyspieszała coraz bardziej, tylko że tak samo jak prowadzący. Cały czas były między nami jakieś dwie długości różnicy. Biscuit co jakiś czas pojawiał się koło zadu Muzy, ale potem zwalniał, potem znowu przyspieszał, jednak nigdy nie udało mu się z nami zrównać. Tymczasem Muza dostała ode mnie kolejną dawkę dopingu co spowodowało, że zmniejszyłyśmy odległość od zadów o jedną długość. Wtedy też Fari zaczęła jakoś zwalniać, a Detali stwierdziła, że to idealna pora na pokazanie światu jak szybki potrafi być Hero. Ogier wystrzelił na przód, w przeciągu tych stu pięćdziesięciu metrów jakie zostały do końca wyprzedził Fari o półtorej długości. Natomiast Muzie udało się z nią wtedy zrównać, chociaż Fari walczyła bardzo dzielnie. Konie niechętnie zwolniły. Oddychały ciężko, były spocone, ale chciały biec dalej. No niestety, może jutro damy im dłuższy dystans…
Kłusem wróciliśmy do stajni, a potem przez jakieś pół godziny stępowaliśmy jeszcze po hali, gdzie była klimatyzacja. Potem koniska zostały schłodzone letnią wodą na myjce i odprowadzone do boksów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz