Rodzaj treningu: crossowy (easy z elementami medium)
Data i godzina: 27 marca, 8:21
Para: Ruska & Ravenna
O poranku poszłam do stajni, by zabrać Rav na trening. Chciałam to zrobić jak najszybciej, aby jeszcze zdążyć przed najgorszymi upałami. Sprawnie przyszykowałam sobie klacz, która podczas czyszczenia i siodłania była zupełnie spokojna. Wsiadłam na nią przed stajnią ze schodków, a odpowiednią długość puślisk ustawiłam sobie już w drodze na tor.
Szłyśmy sobie żwawym stępem. Na pastwiskach nie było jeszcze koni, więc podczas przechadzki przez pastwiska moja gwiazdka nie rozpraszała się obecnością koleżanek. Zaraz po wjechaniu na leśną alejkę ruszyłyśmy kłusem, nadając sobie całkiem szybkie tempo. Raz udało nam się przeskoczyć gałązkę, chwilę później podjechałyśmy pod dość stromą górę, ale generalnie odbyło się bez niespodzianek. Na ostatniej prostej zagalopowałyśmy i takim właśnie chodem wjechałyśmy elegancko na tor, gdzie jeszcze przez chwilę rozgrzewałam klacz na woltach i serpentynach. Później jeszcze skoczyłyśmy sobie dwa razy przez beczkę, po czym dałyśmy sobie chwilę przerwy.
W końcu uznałam, że możemy ruszać. Chciałam popracować nad jej wytrzymałością, dlatego zdecydowałam, że zrobimy sobie więcej przeszkód niż normalnie. Zagalopowałyśmy i skierowałyśmy się na najniższą możliwą przeszkodę – kłodę. Ravi poradziła sobie z nią bez najmniejszego problemu i pewnie miała wielki zapas. Nie zwalniając udałyśmy się w stronę oxera, zbudowanego z kolorowych drągów i desek. Niektóre konie dziwnie na niego reagowały, ale Ravenna wcale się nie zawahała i pewnie odbiła się od ziemi by pięknie przelecieć nad przeszkodą. Czekał na nas dość ostry zakręt i zjazd z górki – niemal od razu wpadłyśmy na hydrę, która trochę zaskoczyła gwiazdkę, ale moja szybka interwencja i mocny impuls załatwiły sprawę. Wciąż nie byłam do końca pewna tego konia, był w końcu młody i niedoświadczony, ale wszystko wskazywało na to, że będzie rewelacyjnym sportowcem. Udowodniła mi to, kiedy zadzwoniła mi komórka i rozproszyłam się, a Ravi praktycznie sama z siebie skoczyła dwie kolejne przeszkody – wąskie fronty, słynące z tego, że konie lubią je omijać, bo… są takie wąskie… Natomiast moja klaczka aż paliła się do skoków i gdybym puściła ją luzem to sama pokonałaby tor. Miałam nadzieję, że telefon więcej nie zadzwoni i skupiłam się maksymalnie na przejeździe. Akurat zeskoczyłyśmy do jeziorka prosto z bankietu. Ravi była w siódmym niebie i z radością rozchlapywała wodę na wszystkie strony. Uspokoiłam ją, żebyśmy bez problemu przeskoczyły beczkę, która się w tym jeziorku znajdowała. Wyczułam lekkie zawahanie ze strony konia, co było dla mnie nowością w tym przypadku, ale na szczęście byłam czujna i mocniej jej przypilnowałam. Za chwilę wyskoczyłyśmy na suchy ląd, a później czekało nas jakieś 400 metrów galopu. Ravi powolutku zaczęła opadać z sił, ale uparcie trzymałam tempo. Wjechałyśmy do lasu, gdzie przeskoczyłyśmy przez dość sporą kłodę, a gdy z powrotem znalazłyśmy się na otwartej przestrzeni – najechałyśmy na coffina. Z doświadczenia wiedziałam, że lepiej jest być uważnym i dawałam Ravennie jasne, konkretne sygnały przygotowawcze. Klacz z radością odbiła się od ziemi i nawet nie wystraszyła się rowu. Potraktowała go obojętnie i wylądowała bez najmniejszych problemów. Niedługo później pokonałyśmy hydrę – Ravi była już zmęczona i przejechała brzuchem po gałązkach. Została nam ostatnia przeszkoda – stół. Nie odpuszczałam. Ravenna chyba wyczuła, że to już końcówka i wykrzesała z siebie dość sił, aby odbić się od ziemi z odpowiednią mocą, chociaż stół nie był taki mały. Po wylądowaniu poluzowałam klaczy wodze i wyklepałam ją z całych sił, prawiąc jej mnóstwo komplementów. Zasłużyła! Dogalopowałyśmy aż do drogi takim patatajem, a później zwolniłyśmy do kłusa. Miałam ją na kontakcie, ale wodze nie były bardzo napięte. Ravi była caaała mokra, ale nie byłam pewna, czy to aby na pewno pot, po tych szaleństwach w wodzie… Do domu wróciłyśmy w jakieś 15 minut, podczas których odpoczęłyśmy i po przyjeździe mogłam ją od razu wysadzić na padok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz