niedziela, 11 lutego 2018

(14. Detalli) Pardon Me - skoki - kombinacje na trudnych zakrętach

Trening skokowy *Pardon Me


Rozgrzewka trwała w najlepsze, wraz z Pardonem zaliczaliśmy kolejne punkty pod nazwą „koła, wolty i inne ćwiczenia na łukach”, podczas gdy moja siorczyćka wspaniałomyślnie uprawiała trening, który profesjonaliści zwą „ustawiam siostrze kombinacje”.
- Dlaczego… dlaczego mi to robisz, zawsze sama sobie rozstawiałaś przeszkody… Ja ci zaraz coś pomylę.
- Czy jak się zamienimy zadaniami, to nie będziesz marudzić, że jestem okropną osobą ten jeden dzień? – zażartowałam.
- Mam ci rozgrzać Pardona?
- A ja w tym czasie rozstawie sobie przeszkody.
- BIORĘ! WSZYSTKO JEST LEPSZE OD TEGO!
- Nie wiem, czy powinnam się poczuć urażona bo obrażasz mi konia… czy to tak przypadkiem – wystawiłam język i zeskoczyłam z ogiera.
Ruska z moją pomocą z podsadzeniem jej (nie miałyśmy pojęcia gdzie jest stołek), wskoczyła  w moje piękne różowe siodło i chwilę postępowała, chcąc samej zebrać sobie konia. Pardon nie był pewny co się właśnie stało i chodził dość nerwowo.
- Półparada i łydka, cały czas, dopóki ci się ładnie nie ustawi. I może być trochę podenerwowany, bo właśnie z niewiadomych przyczyn dla niego, zmienił mu się jeździec.
- Sprecyzuj „trochę podenerwowany”…
- Haha, sama zobaczysz! Nie ma wycofywania się!
Siorczyćka nie miała okazji powiedzieć czegokolwiek, bo ja już rozstawiałam przeszkody. Najpierw, standardowo gimnastyka na 100 centymetrach, skok wyskok z trzech przeszkód. Odmierzyłam sobie ustawienie dragów krokami, a później doniosłam słupki. W tym czasie moja siostra zakłusowała.
Oj jakże to było pocieszne, gdy Pardon dwa razy zrobił wysad z zadu i ruszył dzikim kłusem, rozciągając się jakby chciał zrobić supermana. Z boku faktycznie wyglądało to tak, jakby miał kopyta pogubić.
- Ej! Ej siostra! Gdzie to ma hamulec?!
Głos Ruski wskazywał na coś między „japierkuźwadzielę” a „zarazspadnęzarazspadnęjezusmaria”. Cóż, po prostu czasem tak na Pardonie było jak ruszał do przodu. Ale jednak chęć wydalnego treningu wygrała z przyjemnością patrzenia na siostrę w takim stanie, więc po jeszcze kilku cudownych sekundach powiedziałam:
- Wjedź z nim na koło, albo woltę. Połparada i łydka cały czas i stopniowo zmniejszaj do koło. Skróci się i ogarnie.
Tak więc siostra zaczęła ogarniać Pardona, a ja rozstawiałam kombinacje. Nie była ona jakoś specjalnie odkrywcza, bo składała się z szeregu na dwie przeszkody i jednej osobnej stacjonaty tuż przy ścianie, ale nie chodziło tu o jakąś wyjątkową odkrywczość w budowie kombinacji, a o jej trudność i konieczność skupienia konia i jego ruchów. Jedna fula tuż po zakręcie na najazd na stacjonatę. Wąski zakręt między ścianą a równoległym do niej szeregiem. Ostry zakręt po raz drugi na szereg i tylko jedna fula po tym ostrym zakręcie, żeby najechać i dobrze skoczyć okser.
W czasie gdy ja wszystko odmierzałam, Ruska miała już kontrolę nad Pardona, szli naprawdę ładnym, mocnym i troche wyciąganym kłusem, ale z ładnie złożoną szyją i sprężystym ruchem więc nie było się czego czepiac. Porobili sobie trochę bocznych i dużo ćwiczeń na łukach, żeby się powyginał w każdym możliwym kierunku.
- Chciałabym na nim kiedyś poćwiczyć ujeżdżenie! – zakomunikowała Ruska.
- Powodzenia w utrzymaniu go w zebranym galopie! – zaśmiałam się. – Hej słuchaj, ja zaraz tu będę gotowa, skoczcie po kilka razy tę gimnastykę, już się powyginał, niech się rozskacze.
- Się robi!
- Tylko uuu…
Nie dokoczyłam uważaj, bo Pardon widząc prostą linię na przeszkody wypruł dziko przed siebie, strzygąc uszami i rżąc radośnie. Rzucił się tak na pierwszą przeszkodę, że omal nie przewalił drugiej stacjonaty zaraz za nią, a później kolejnej. Sama nie wiedziałam jakim cudem wybronił czysto ten skok wyskok, skoro z dwiema stacjonatami był praktycznie na czołowym.
- Uważaj, bo dostaje świra gdy skacze… - dokończyłam.
- Dzięki, że mówisz… Wiesz co, ja ci zawieszę już te drągi, skoro wszystko porozstawiałaś, a ty z nim poskacz.
- Bez problemu! – uśmiechnęłam się i wsiadłam na Pardona.
Ruszyliśmy kłusem i, zanim z powrotem ruszyliśmy na gimnastykę, wzięłam go pod siebie jeszcze na koło, mówiąc do niego, żeby się uspokoił i rozluźnił, bo już druga zmiana jeźdźca naprawdę go rozkojarzyła. Szybko jednak zrozumiał kto na nim siedzi i ruszył takim kłusem, nad jakim z nim pracowałam, mocny, sprężysty, z dobrym angażem. Szybki, ale nie rozwlekły. Najeżdżając, mocno trzymałam go za wodze, jednocześnie dociskając łydki. Koń ładnie się wybił i pokonał gimnastykę w ładnym stylu. Poklepałam go i ruszyliśmy jeszcze raz. Pardon się jednak zdążył rozochocić i znów dziko ruszył, ledwo się mieszcząc. Po wylądowaniu z ostatniej stacjonaty, wzięłam go jeszcze raz na koło i po kilku chwilach pokonywaliśmy po raz czwarty gimnastykę, tym razem w tempie narzuconym przeze mnie. Powtórzylismy to na drugą stronę i dałam mu spokój, żeby odetchnął przed skokami.
Przeszkody były ustawione na 110 centymetrów, wiedziałam, że będę musiała mocno przytrzymywać Pardona w niektórych momentach, a w razie czego on i tak wyratuje.
Gdy odetchnął, ruszyliśmy galopem i najechaliśmy na szereg od strony stacjonaty. Trochę go przytrzymałam, żeby wykonał skok w górę, a nie bardziej skupiony na długości. Ładnie przeleciał nad przeszkodą. Po wylądowaniu dwie mocne, sprężyste fule i piekny sus przez oksera. Po wylądowaniu zdałam sobie sprawę z mojego błędu, powinnam już podczas skoku ustawić go bardziej do wewnątrz, żeby skręt po przeszkodzie nie był taki nagły i wyszedł płynniej. No ale, nie był to błąd kosztujący nas straty w punktach. Po przegalopowaniu wzdłuż krótkiej ściany i zakręcie na przeszkodę, bedącą prostopadle do długiej, mielismy tylko fule najazdu. To było trudne, dość ostry zakręt i tylko jedna fula na stacjonatę, ale Pardon bardzo sprężył się w nogach i zadzie, i wykonał mocny skok. Przeleciał bez zrzutki. Po przeszkodzie jechaliśmy prosto, aż do drugiej długiej ściany, skręciliśmy tam w lewo, między ścianę a szereg, po czym wyjątkowo ostry zakręt na oksera. Kolejny problem ze skokiem po zakręcie, znów tylko fula na dojazd, a sam skręt odebrał koniu mocno z rozpędu, gdyż był wąski. Przycisnęłam jednak ogiera, korzystając z jego trybu killing, gdy zabójczo rzucał się na przeszkodę. To też teraz zrobił, tę jedną fule potraktował jak prawdziwą szarżę, a dzięki temu, tuż po niej, mocno się wybił i pokonał oksera czysto. A jako że lądował daleko, dwie fule na dojazd do stacjonaty w tym szeregu, zmienił w jedną. Skoczył mocno, nic nie zrzucając. Poklepałam kasztanka i dałam mu chwilę długiej wodzy w stępie. W tym czasie siostra podnosiła przeszkody.
Gdy wszystko było na 120, mogliśmy ruszać. Koń znowu szedł tym swoim mocnym, sprężystym galopem z zadu. Przytrzymałam go ponownie przy stacjonacie, a on wykonał wysoki skok, robiąc duże odległości. Ładnie dojechał w przeznaczonych na to dwóch fulach do oksera, tym razem skierowałam go trochę po łuku, dzięki czemu lądował pod kątem i łatwiej mu było po wylądowaniu ruszyć od razu w bok, to było płynne i wynikało z jego poprzedniego ruchu, dzięki czemu na pewno zyskał na czasie, względem poprzedniego przejazdu. Gdy dojechaliśmy do zakrętu, bardziej zebrałam Pardona, chciałam, by ta jedna fula dała mu jak najwięcej miejsca, a obszerny zakręt by je bardziej odebrał. Pardon ładnie zakręcił na najazd i tę fule wykorzystał do maksymalnego sprężenia chodu, by przy wybiciu sama jego moc biegu go wypchnęła. Skoczył mocno i wysoko, mimo trudnego najazdu. Dalej jechaliśmy mocno, ale bez pochopnych ruchów, ładnie skręcił między ścianę a szereg. I przyszedł ostry nawrót. Wywarłam mocną presję na wodzach i przytrzymałam go mocno w łydkach, by obrócił się prawie w miejscu. Udało się, a on miał całą fulę dla siebie, by później skoczyć oksera. Zostawiłam wszystko w jego kopytach. Dodałam mu łydkę na rozpęd i dałam mu działać. Rzucił się dzikim galopem, a w sumie jedną fulą galopu, po czym poszybował z dużym zapasem. Ponownie, po lądowaniu dojechał tylko jedną fulą, nie dwiema, do stacjonaty i skoczył czysto.
- Patrz jaki jesteś zdolny misiu! – wyćwierkałam, ponownie dając mu długie wodze.
Zostały nam już tylko manewry na wysokości 130 centymetrów, którą Ruska właśnie ustawiała na ostatniej stacjoncie.
Przed najazdem na tę wysokość kombinacji, zrobiłam z Pardonem trzy koła, mocniej go zbierająć, musiałam mieć pewność, że jego ruch będzie żywy i sprężysty, że da radę wyrobić maksimum i nie zrobić sobie krzywdy.
Ruszyliśmy. Na razie jeszcze go pilnowałam. Ponownie wykonał mocny, wysoki, ale krótki skok, przelatując czysto nad stacjonatą i tym samym rozpoczynając szereg. Dwie fule przegalopował bardzo „w górę”, mocno sprężynując i wykorzystując tę całą parę w nogach, by mocno skoczyć i nad okserem. Był już odpowiednio ustawiony głową do wewnątrz. Po lądowaniu, po tym wysokim skoku z mocnym zapasem, płynnie i gładko skręcił wzdłuż krótkiej ściany, nadal mocno galopował. Zakręciliśmy na stacjonatę. Jedna fula, udało się ją zmieścić, a przy wyskoku dodałam bata na łopatkę, razem z mocną łydką. Koń skumulował całą swoją siłę w zadzie i wybił się cholernie mocno, podrzucając tylne nogi mocno w górę, z taką siłą poleciał. Mieliśmy dużo zapasu. Po wylądowaniu chciał się trochę rozkręcić, ruszyć szybciej, ale JESZCZE mu na to nie pozwoliłam i zebrałam go mocniej na pysku, dodając łydkę by się nie zatrzymał. Gładko wjechaliśmy w wąską przerwę między długą ścianą a szeregiem. A zaraz potem praktycznie zawrót, a nie zakręt na okser. Ponownie, przygotowałam go do tego ruchu a następnie wywarłam ogromną presję całym ciałem, by się obrócił na tylnych nogach. Zrobił to w mistrzowskim stylu, po czym wypruł przed siebie, dziko atakując okser. Dodałam mu jeszcze łydkę, żeby bardziej go podkręcić, skoczył niesamowicie wysoko i daleko, na koniec atakując stacjonatę w tym szeregu. Przejechał czysto i z dużymi zapasami. Nie mogłam się go nachwalić.
Po rozkłusowaniu i rozstępowaniu puściłam go na padok, żeby sobie pobiegał i odetchnął jeszcze po tym wszystkim, spisał się dziś na medal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz