niedziela, 16 kwietnia 2017

73. (ujeżdżenie) *Tenerife Sea

Rodzaj treningu: ujeżdżeniowy 
Data i godzina: 14 kwietnia, 18:23
Para: *Tenerife Sea & Friday
Pomocnik: Ruska

Tenerife stał się jednym z naszych najlepszych koni, tak jak zresztą przewidywałyśmy, kupując go. Poświęcałyśmy mu mnóstwo czasu i pracy. Ogier był naszych oczkiem w głowie, a to przekładało się na jego wyniki.
Tego dnia wzięłyśmy go na kolejny już w jego karierze trening. Ogier był doskonale wyszkolony, doświadczony i utalentowany, ale żeby utrzymać formę na wysokim poziomie często przypominałyśmy mu jak wykonywać poszczególne figury. Pewnie zaczynał mieć nas dość, bo przecież wszystko to już umiał, ale nigdy się na nas nie złościł. Woreczek marchewek po treningu załatwiał sprawę…
Friday czyściła go, kiedy ja poszłam po sprzęt. Później wspólnie go ubrałyśmy i mogłyśmy gotowego rumaka zaprowadzić na plac. Pogoda była ładna, ale na szczęście nie było aż tak gorąco, więc dało się jeździć na dworze. Zamknęłam furtkę za moimi mordeczkami, a później usiadłam na płocie by obserwować. Fri podciągnęła popręg, sprawdziła ogłowie i w końcu wsiadła na konia, który nawet nie drgnął. Stał spokojnie, z lekko opuszczoną głową. Kiedy amazonka poprosiła go o stęp ruszył od razu, ale bardzo wolnym tempem. Zaczął się leniwie rozglądać po okolicy, czasami pomachał głową, odpędzając muchy. Miał dziś chyba leniwy dzień. 
Fri dała mu chwilę. Właściwie dłuższą chwilę, bo przez dwa okrążenia szedł w tym tempie na luźnej wodzy. Dopiero wtedy amazonka mocniej usiadła w siodle, uprzednio skracając wodze. Przyspieszyła konia tak, że teraz szedł już całkiem żwawym stępem. Nadal jednak wyglądał jakby miał zasnąć i tylko nogi zdradzały oznaki życia. Zrobili przekątną, zmieniając kierunek. Rozgrzewka w stępie nie trwała długo, bo Fri chciała jak najszybciej go obudzić, a wiedziała, że w jego przypadku najlepiej zadziała zagalopowanie. Robiła więc wolty i serpentyny, co chwilę popędzając konia, aż w końcu mogli przejść do wyższego chodu. Zakłusowanie było bardzo leniwe i nie udało się od razu. Avalon głośno westchnął, ubolewając nad tym, że musi pracować. Zrobiłam im kilka zdjęć telefonem, kiedy bawili się tempem. Na długich ścianach poruszali się kłusem wyciągniętym, na krótkich zebranym. Avi nigdy nie miał problemów z zebraniem się, aczkolwiek teraz nie za bardzo pracował zadem i wyglądał trochę jak kluska. Tak czy siak w tym kłusie popracowali już nieco dłużej. No i w końcu przyszedł czas na galop! Avalon wcale nie chciał się wysilać i zamiast zagalopować to on tylko rozpędzał się w kłusie, aż w końcu Fri się wkurzyła i pomogła sobie ujeżdżeniówką. Ogier wystrzelił przed siebie galopem, wyginając szyję. On tez trochę się wkurzył, ale kiedy ta złość się w nim rozlała to nagle się obudził i od tamtej chwili wszystko szło już idealnie. Uśmiechnięta Fri po kilku okrążeniach na luźniejszej wodzy nieco bardziej go zebrała i wjechała na koło o wielkości ¼ placu (a plac mamy spoooory). Tam pracowali nad odpowiednim wygięciem, bo konik wciąż był jeszcze sztywny. Po chwili jadąc po rysunku ósemki wykonali lotną zmianę nogi (akurat taką sobie, no ale…), żeby zaraz popracować nad galopem na drugą nogę. Co jakiś czas powtarzali manewr, a ogierowi ćwiczenia wychodziły coraz lepiej. Pięknie się uelastycznił, zaangażował zad i w ogóle… zaangażował siebie. Przestał być ciepłą kluchą i skupił się. Takiego Tenerife Sea znamy i kochamy! Wjechali na pierwszy ślad i chwilę odsapnęli wyciągając się w galopie. Później Fri postanowiła poćwiczyć z nim przejścia, które na początku treningu były mocno takie sobie. Teraz jednak nastąpiła wyraźna zmiana i ogier zachwycał swoją płynnością i dynamicznością. Znowu zrobiłam kilka zdjęć, bo nie mogłam się powstrzymać… Przez chwilę ćwiczyli też zatrzymania zarówno ze stępa jak i z kłusa, oraz zagalopowania ze stępa, czy zakłusowania ze stój… sporo tego było, ale wyglądało niemal za każdym razem perfekcyjnie! Przeszli do stępa, żeby trochę odpocząć od biegania, ale nie tracili czasu, bo zajęli się ustępowaniami od łydki. Avalon szybko przypomniał sobie o co chodzi i poruszał się bez zawahania, z typową dla siebie gracją i miękkością. Później były też trawersy i rewersy. Friday zrobiła z nim dwa okrążenia kłusem na luźniejszej wodzy, po czym znowu go zebrała i zaczęła ćwiczyć ciągi. Ogier miał minę w stylu „naprawdę uważasz, że nie pamiętam jak to się robi i musisz to ze mną powtarzać? PATRZ NA TO!”. Uwielbiałam na niego patrzeć, jeju! Kocham tego konia! A jeszcze pod Friday to już w ogóle, bo pod nikim nie chodzi tak pięknie jak pod nią! Trzaskał ciągi jak zawodowiec… którym przecież był. Poruszał się jak marzenie. Przeszli do galopu, a w tym chodzie ciągi wyglądały jeszcze lepiej. Tym razem nagrała filmik, który zaraz przesłałam chyba całej załodze z dopiskiem „TAK! TO NASZ KOŃ!” i milionem serduszek. Fri porobiła jeszcze jakieś chody boczne w kłusie i zwolniła do stępa. Na luźniej wodzy błąkała się na tym koniu po całym placu, podeszła też do mnie, a ja skorzystałam z okazji, żeby pomiziać konia.
- Trzeba zawiesić te dodatkowe haki na ogłowia w siodlarni – powiedziała – znowu zapomniałam…
- Dobra, załatwimy to. Na razie szlifuj umiejętności naszej gwiazdeczki i niczym innym się nie przejmuj! - odparłam wesoło, po czym ucałowałam Avalona w chrapy i klepnęłam go w szyję. Troszkę już spoconą szyję.
Po tej chwili przerwy Fri zagalopowała ze stój i wjechała na przekątną by poćwiczyć lotne zmiany nogi. Na początku robiła po jednej, później co trzy takty, aż w końcu co takt. Żeby koń się nie zbudził przeplatała kolejne przejazdy przez przekątne różnymi mniej frapującymi ćwiczeniami. Na koniec zrobiła jeszcze po dwa piaffy i pasaże. Tenerife radził sobie z nimi wyjątkowo dobrze. Fri zadbała o to, żeby od początku jasno wytłumaczyć mu o co chodzi, dzięki temu teraz nie ma z tym żadnych problemów, jeśli oczywiście jest dobrze rozgrzany i rozluźniony. Ale o to tez Fri zadbała. 
Sporo kłusowali. Wyprosiłam, żebym mogła wsiąść nas stępa. Więc kręciłam się z koniem na luźnej wodzy, opowiadając mu jaki jest cudowny i piękny. Może będzie później rozpieszczony, ale nie ważne. Musi wiedzieć jak bardzo go kochamy! 
Wróciłyśmy do stajni i zaopiekowałyśmy się nim należycie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz