Skowronek & Amelia
Amelia przyniosła sobie sprzęt pod boks Skowronka. Ogier był właśnie czyszczony przez Alexa, niezbyt z tej pracy zadowolonego.
- Przeoczyłeś zaklejkę – powiedziała z zadziornym uśmieszkiem.
Posłał jej mordercze spojrzenie, nie przerywając pracy. Po kilku minutach koń był gotowy do siodłania.
- Więc jesteśmy już kwita. - Pocałowała go w policzek i zajęła się zakładaniem sprzętu.
Koń był spokojny i nieco zaspany, chociaż dochodziła już siedemnasta. Amelia wybrała zatem dłuższą drogę na tor, żeby go nieco bardziej rozruszać. Ogier posyłał tęskne spojrzenia pasącym się koniom, a potem prychał, jakby złorzeczył na Amelię, że kazała mu pracować. Ona jednak niewiele sobie z tego robiła, bo w jej uszach tkwiły słuchawki.
Wjeżdżając w las wypchnęła go do kłusa. Niechętnie ruszył szybszym chodem, bardziej wlecząc za sobą nogi, niż je podnosząc. Trwało to dłuższą chwilę i dopiero później, kiedy wjechali na pagórkowaty teren, ogier zaczął biec żwawiej. Amelia starała się wybierać kręte ścieżki, dzięki którym koń mógł się też powyginać. Dzięki temu trochę się uelastycznił. Jakiś czas później zagalopowali sobie, a tym razem zmiana chodu wyglądała już dużo lepiej. Ogier stał się bardziej czujny, nie trzeba go było bez przerwy poganiać.
W końcu dotarli na tor.
Amelia dała Skowronkowi chwilę przerwy. Stępo-kłusem poruszali się między przeszkodami, by koń miał szansę przypomnieć sobie o co chodziło w crossie. Po kilku minutach zagalopowali ze stępa i najechali ćwiczebnie na niewielką, drewnianą przeszkodę. Skowronek w ogóle się nie zawahał. Była to dla niego prościzna i poradził sobie ze skokiem jak zawodowiec. Następnie, nieco przyspieszając, ruszyli w stronę strumienia. To była trudna przeszkoda dla koni ze względu na wystający z wody łeb rekina – najeżony zębami. Amelia mocno pilnowała ogiera, robiła wszystko by nie odmówił skoku. Nie dawała mu czasu na odwrót i sygnalizowała mu wszystko najjaśniej jak się dała. Tuż przed wybiciem, czując, że koń się waha, dodała mocniejszej łydki i krzyknęła bojowo. Skowronek przefrunął chyba dwa metry nad wodą ze strachu przed rekinem i wylądował praktycznie od razu na czterech kopytach. Dziewczyna poklepała go, ale już po kilku długich foulach musieli wybić się przed kolejną przeszkodą – palisadą o wysokości mniej więcej metra. Taka prosta, nie straszna budowla była teraz dla Skowronka jak bułka z masłem, po wcześniejszym przeżyciu. Co prawda stuknął tylniki kopytami w grzbiet przeszkody, ale nic wielkiego się nie stało. Miał szansę chwilę odsapnąć, ponieważ następny cel czekał dopiero po przejechaniu dużego łuku i zbiegnięciu ze wzniesienia. Niestety była straszna nawet dla Amazonki, bowiem przypominała wielkiego pająka. Środek, przez który skakały konie, nie był wyższy niż 70 cm, ale odnóża z niego wystające sięgały w najwyższym punkcie trzech i pół metra. Skowronek nie był przekonany do skoku i chciał zwolnić, ale Amelia wyczuła to w porę. Udało się jej zmotywować ogiera, chociaż gdy odbił się od ziemi, wylądował dopiero dwa metry dalej i śmignął przed siebie jak błyskawica. Amelia poklepała go i miała ochotę poklepać też siebie. Ale nie miała czasu, bo zaraz musieli zaatakować kłodę. Może zaatakować to zbyt duże słowo, po przeszkoda była jak na razie najniższa z nich wszystkich. Skowronek pokonał ją na zupełnym luzie. Następnie pogalopowali w stronę zarośli, wśród których czekała kolejna przeszkoda – zabudowana z każdej strony gałęziami i jedynie z okrągłym „okienkiem” w środku. Niektóre konie bały się jej, ale na szczęście Skowronek do nich nie należał. Poradził z nią sobie znakomicie. Wbiegli do lasu, ale już po chwili musieli zakręcić i zeskoczyć z podwójnego bankietu. Ogier był bardzo niepewny i znacząco zwolnił, by pokonać przeszkodę prawie ze stój. Jednak udało mu się w końcu bezpiecznie zeskoczyć do poziomu zero. Po chwili galopu dla rozluźnienia pojawiły się przed nimi dwie leżące obok siebie beczki. Trudność polegała na tym, by przeskoczyć jedną, a później zrobić woltę, przeskakując przez drugą. Chodziło o to, by zrobić to z jak najciaśniejszego najazdu. Amelia stwierdziła, że Skowronek jest już dobrze naskakany i nie będzie miał z tym problemów. Miała rację, do momentu gdy koń prawie się poślizgnął i wywrócił. Jakimś cudem złapał równowagę i skoczył, ale było blisko… Została im jeszcze tylko jedna przeszkoda. Była ona umieszczona w sadzawce i dla wielu koni okazywała się zbyt straszna. Długi na co najmniej osiem metrów smok. Jego grzbiet wystawał nad wodę i to właśnie nad nim trzeba było przeskoczyć. Skowronkowi wróciła energia, gdy wbiegł do wody, ale mina mu zrzedła gdy zobaczył potwora.
- To już ostatnia, damy radę! - zawołała Amelia i użyła całego swojego daru przekonywania, by namówić konia do skoku. Udało się! Co prawda zaraz po wylądowaniu dał dyla przed siebie, ale skoczył.
Po przekroczeniu linii mety zwolnili do kłusa, a koń został porządnie wyklepany. Wrócili do domu tą samą drogą, dużo stępując. W stajni Skowronek naturalnie dostał trochę smakołyków w nagrodę, a Amelia obmyła go też letnią wodą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz